W niedzielę 26 stycznia miałam okazję wziąć udziału w niesamowicie fajnym wydarzeniu, a mianowicie mogłam obejrzeć spektakl „Dzieci z Bullerbyn”, który wystawiony był na deskach Teatru Miejskiego w Gliwicach na Małej Scenie. Powiem od razu, że nie uczestniczyłam w tej akcji sama, była ze mną także moja 10 letnia córka Ania. Bardzo lubię sztuki teatralne, dość często mam okazję je oglądać, głównie ze względów zawodowych, ale nigdy nie odmawiam wybrania się do teatru z własnymi dziećmi, chcę im bowiem pokazywać wszystkie ciekawe formy spędzania wolnego czasu, które rozwijają, uczą czegoś nowego i pokazują ciekawe treści.
Nasza wyprawa do teatru na to konkretne przedstawienie wynikła też trochę z faktu, iż postanowiłam sprawdzić, jak najsłynniejszą opowieść Astrid Lindgren w wersji scenicznej, oceni moja Córka, która uwielbiała, kiedy czytałam książkę na głos (zresztą o wrażeniach z lektury pisałam TUTAJ), natomiast, gdy miała czytać ją samemu, jako lekturę szkolną, strasznie marudziła, mówiąc, że inaczej pamięta tą historię i teraz ona nie jest już taka fajna… Nie wiem, z czego wynikał ten dysonans, w każdym razie, trochę wewnętrznie byłam ciekawa, jak podejdzie do tej adaptacji i, jaką ostatecznie wyrobi sobie opinię, czy „Dzieci z Bullerbyn” są w końcu fajne, czy też nie. Przy okazji sama nabrałam ochoty na obejrzenie przedstawienia na temat jednej z fajniejszych książek dla dzieci, jakie miałam okazję w życiu czytać.
I powiem Wam, że czas spędzony w teatrze okazał się magiczny! Nie dość, że moje dziecko wyszło zachwycone, w sumie już w trakcie przedstawienia widziałam szczery zachwyt w jej oczach, to jeszcze po zakończeniu dowiedziałam się, że teraz aktorstwo to jej nowe zainteresowanie i koniecznie muszę ją zapisać na jakieś zajęcia kółka teatralnego w naszym mieście. Moja Córka jest 100% humanistką, nie zdziwiła mnie więc jej nowa pasja, co jednak bardziej mnie ucieszyło to stwierdzenie, że „Dzieci z Bullerbyn” są super”. Cel osiągnięty!
Jeśli chodzi o sam spektakl, to cieszy się on w Teatrze Miejskim w Gliwicach bardzo dużą popularnością (a raczej cieszył, bowiem nie można znaleźć go już na deskach teatru, ale wierzę, że organizatorzy pomyślą jeszcze o jego wznowieniu). Świadczyć o tym może fakt wykupienia biletów na kolejne, zaplanowane terminy, a także opcja dołożenia dodatkowej godziny spektaklu, żeby zadowolić wszystkich zainteresowanych.
Adaptacja przeznaczona jest z zasady dla dzieci 5+, a mnie szczerze zdziwił fakt, iż naprawdę na widowni znalazła się spora grupa młodszych dzieciaków. Dla porównania, moja 10 letnia Córka była jedną ze starszych, co mnie akurat dość zaskoczyło, bowiem wydawało mi się, że skoro „Dzieci z Bullerbyn” są lekturą dla III klasy, to właśnie ta grupa będzie dominować na widowni. W każdym razie maluchy były niesamowicie zainteresowane tym, co dzieje się na scenie. Nie było w sumie takiej sytuacji, jak czasami zdarza się w teatrze lub na jakimś innym wydarzeniu skierowanym dla najmłodszych, że widzowie kręcą się niepokojąco, a całość strasznie się im dłuży. Tutaj wręcz przeciwnie. Wszyscy byli bardzo skupieni, zaciekawieni, emocjonalnie podchodzili do tego, co widzieli na scenie, żywo reagowali, śmiali się w kluczowych momentach, a co najlepsze, niektórzy mali widzowie recytowali na głos kwestie z książki razem z aktorami! To już w ogóle robiło niesamowite wrażenie, a moja Córka patrzyła na mnie z niedowierzaniem, kiedy nasz „sąsiad”, na oko sześciolatek, recytował, jak gdyby nigdy nic, kwestie Lassego. To było coś genialnego!
Świetnie było obserwować żywe emocje dzieci, ale też dorosłych, którzy bawili się równie dobrze, reagując na śmieszne scenki czy zabawne dialogi. Było to naprawdę fajne przeżycie.
Jeśli mowa jeszcze o samym spektaklu, wybierając go z afisza, trzeba mieć świadomość, że jest on raczej krótki, bo godzinny. Przygody bohaterów z Bullerbyn są okrojone do najważniejszych i tych najbardziej charakterystycznych. Są to moim zdaniem najciekawsze i najbardziej kluczowe historyjki, wybrane z książki, które najbardziej bawią i najłatwiej zapadają w pamięć. Któż bowiem nie kojarzy urodzin Lisy, wyprawy dziewczynek do sklepu po zakupy i kultową kiełbasę mocno obsuszoną, historię Ollego i jego psa Svipa, założenie spółdzielni sprzedającej wiśnie, czy opowieść dzieciaków, czemu tak długo wracają ze szkoły. Każda scenka przedzielona jest krótką formą taneczną, w której aktorzy bawią się, przemieszczają po scenie, dając widzom sygnał, że kończą jedną opowieść i przechodzą do drugiej.
Jeśli chodzi o aktorów, w głównych rolach wystąpili: Magdalena Zabel (LISA), Anna Moś (BRITTA), Iga Bancewicz (ANNA), Rafał Domagała (LASSE), Cezary Jabłoński (OLLE), Kornel Sadowski (BOSSE), którzy wyglądali na scenie bardzo młodzieńczo, powiedziałabym że niemal dziecięco (moja Córka nie chciał uwierzyć, że są dorosłymi ludźmi), stąd też swoim wizerunkiem, zachowaniem idealnie wpasowali się w rolę i poczuli klimat Bullerbyn. Bardzo fajnie przedstawili dziecięce emocje, mimikę twarzy, gestykulację, które choć trochę przerysowane, w taki właśnie dziecięcy sposób, mocno trafiły do widzów.
Bardzo fajnie wypadła też interakcja pomiędzy aktorami, a dziecięcymi widzami (zabawa poduszkami czy podchodzenie do pierwszych rzędów), sprzyjała temu na pewno kameralna atmosfera Małej Sceny w Teatrze Miejskim i rozłożone poduszeczki/ pufy tuż pod sceną, które zastępowały tradycyjne krzesełka. Młodsi widzowie mogli niemalże uczestniczyć w przygodach bohaterów i mieć ich na wyciągnięcie ręki.
Sztuka zaplanowana jest już do kolejnego wystawienia na Małej Scenie Teatru Miejskiego w Gliwicach od kwietnia (TU znajdziecie szczegóły), nie zostaje mi więc nic innego, jak polecić ją bliższym i dalszym znajomym ze Śląska. Rezerwujcie bilety i bierzcie dzieci do teatru! Na koniec, powiem jeszcze, że uczestniczyłam już w wielu różnych przedstawieniach skierowanych dla najmłodszych, ale śmiem twierdzić, że to było najlepsze, z jakim miałam w życiu do czynienia.
Oprócz “Dzieci z Bullerbyn” Teatr Miejski w Gliwicach ma jeszcze inną, bardzo fajną ofertę dla najmłodszych. Praktycznie co miesiąc można znaleźć w repertuarze interesujący spektakl dla dzieci (i nie tylko), z czego na przykład w lutym i w marcu na afiszu znajdziemy: “Małą Syrenę” czy “Niezwykły lot Pilota Pirxa” (dla dzieci 8+) oraz “W kole” (dla dzieci do lat 8). Konkretne informacje na ten temat znajdują się pod TYM linkiem.
Jeżeli jeszcze nie poczuliście się zachęceni do takiej formy spędzenia czasu z dzieckiem, to potwierdzę tylko, że pokazanie innej formy rozrywki, czegoś, co będzie zupełnie odmienne od kina, sali zabaw, czy kręgli, rozwijać będzie wyobraźnię, twórcze myślenie, kreatywność, poczucie piękna i estetyki, na pewno zaowocuje w przyszłości. Jeżeli nie macie możliwości wybrania się prywatnie do teatru, to zawsze możecie podsunąć pomysł nauczycielowi, żeby zabrał klasę na wybrany spektakl. Myślę, że będzie to bardzo fajna opcja kulturalnej wycieczki.
Na koniec jeszcze muszę nadmienić, iż “Dzieci z Bullerbyn” w reżyserii Jerzego Jana Połońskiego, zdobyły główną nagrodę jury dziecięcego na Festiwalu Teatrów dla Dzieci 2019 w Krakowie. Taka prestiżowa nagroda, przyznawana przez najbardziej wymagającą, dziecięcą publiczność pokazuje, jakim wyjątkowym doświadczeniem jest obejrzenie tej adaptacji. Bardzo polecam!
Źródło:
https://ksiazki-sardegny.blogspot.com/2019/02/teatr.html