Wpuść mnie

Agata Biziuk w swoim autorskim tekście zabiera nas do wnętrza betonowej kryjówki. Tu umieszcza swoich pogmatwanych, zatrwożonych, a jednocześnie kretyńsko zabawnych bohaterów. W każdym z nich, w ich prywatnych opowieściach, frustracjach i histeriach przeglądamy się jak w lustrze. Ale tylko to odróżnia nas od wampirów. Właśnie odbicie w lustrze.

Któż z nas nie boi się wampirów? Któż z nas nie stwarza ich w swoich głowach i nie powołuje do życia? A każdy z naszych mentalnych krwiopijców ma swój indywidualny kształt. I każdy wysysa z nas siły, witalność, budzi lęki i frustrację. I wtedy pragniemy się ukryć. Lecz w końcu nie wiadomo, czy straszniej jest w środku między „normalnymi ludźmi”, czy właśnie na zewnątrz, skąd dopiero uciekliśmy.

A wampir? Jak go rozpoznać? Jak się zorientować, że właśnie wyhodowaliśmy go sobie na swojej własnej codziennej krwawicy. Fascynujący, czasem przerażający, a czasem skrzywdzony bohater rozbudzający wyobraźnię twórców niezliczonych książek, komiksów i filmów. Jest osobliwością, postacią balansującą na granicy życia i śmierci, pozostającym w ukryciu, gdzieś na obrzeżach społeczeństwa, tam gdzie nikt nie waży się zaglądać, tam gdzie zaczyna się niewiadome.

Wampir to też odszczepieniec. Ktoś, kogo ścigamy za nasze własne winy. Ktoś, na kogo zrzucamy ciężar za naszą nienawiść. A może to my stajemy się wampirami? Nasze nieustanne poszukiwanie ofiary, nienasycony apetyt na przemoc i krew, która zmywa z nas poczucie winy, czyści nieczyste sumienia.

CZAS 1 godzina 50 minut, bez przerwy
WIEK WIDZÓW 16+
PREMIERA 29 lutego 2020 r.

Twórcy

SCENARIUSZ I REŻYSERIA Agata Biziuk
MUZYKA Piotr Klimek
SCENOGRAFIA Paweł Brajczewski
KOSTIUMY Marika Wojciechowska
CHOREOGRAFIA Anna Sawicka Hodun
REŻYSERIA ŚWIATŁA Maciej Iwańczyk
VIDEO Marcin Fischer

Video

Wiecej o spektaklu

"Wpuść mnie"

Czy jesteś wampirem?, Tomasz Sknada
terazteatr.pl
Mężczyzna w kostiumie wampira

„Wpuść mnie. Dokądkolwiek pójdziemy, będzie szedł za nami” to spektakl napisany specjalnie na zamówienie Teatru Miejskiego w Gliwicach. Reżyserią spektaklu zajęła się sama twórczyni tego dzieła czyli Agata Biziuk i jest to w sumie bardzo dobre wyjście. Bo w końcu kto jak nie twórca będzie najlepiej wiedzieć jak pokazać to co zostało napisane w scenariuszu sztuki.

Wampir w kulturze występuje od wieków i od zawsze budził w ludziach strach. Z kolei w popkulturze zaistniał się w jednym z pierwszych filmów grozy czyli „Nosferatu – symfonia grozy” w 1922r. Od tamtego czasu przejawia się on w różnych dziełach, w książkach, filmach, komiksach. Zmienia się jego wygląd, jego sposób zachowania ale niezmienna pozostaje jednak jedna rzecz – wampir może wyglądać jak człowiek ale w głębi duszy jest czymś zupełnie innym, przez swoją długowieczność (nieśmiertelność) inaczej patrzy na świat i tym samym budzi wewnętrzny, pierwotny lęk. Ale kim tak naprawdę jest wampir? Materialną istotą „z krwi i kości” czy może raczej konceptem czyli swego rodzaju „łatką” którą można przypiąć każdemu kto tylko będzie nam pasować do definicji. Można powiedzieć, że na to pytanie, a może raczej na tę tezę, że „wampir” jest tylko symbolem, stara się spektakl odpowiedzieć.

Piątka bohaterów, którzy na codzien się zupełnie nie znali, którzy pochodzą z zupełnie różnych środowisk, mają odmienne doświadczenia, zostaje zamknięta w betonowym bunkrze. Trafioają do bunkra uciekając przed apokalipsą i teraz, kolejny już dzień z kolei spędzają we własnym towarzystwie. Jeżeli tyle czasu spędza się ze sobą, 24h na dobę to po prostu ludzie muszą zacząć się poznawać czy tego chcą czy nie. I to niekoniecznie poznawać w tym pozytywnym znaczeniu. W końcu zaczną się jakieś tarcia pomiędzy osobami, wyjdą wszystkie różnice osobowościowe i światopoglądowe. I tutaj widać wyraźnie, że bohaterowie otwierają się w tych dniach ostatecznych, opowiadają nieznajomym (i widzom) o sobie i w zasadzie to tak naprawdę sami siebie poznają na nowo.

Galerię bohaterów tworzy matka-polka, która oddała siebie rodzinie (Aleksandra Maj), samotny górnik ze złamanym sercem (gościnnie Przemysław Chojęta), dziennikarka która po trupach dąży do celu (Ewelina Stepanczenko-Stolorz), zbuntowana nastolatka (Karolina Olga Burek) oraz rozwodnik (Mariusz Galilejczyk). Każdy z nich ma do opowiedzenia swoją historię i można w nich dostrzec, że wszyscy noszą w sobie jakieś swoje demony (warto zaznaczyć, że w kulturze wampir jest uznawany za istotę demoniczną). Nikt nie jest do końca tym za kogo się go uważa, bo przy bliższym poznaniu zauważalne stają się rysy na ich wizerunku i to dość solidne rysy. Co ciekawe to poszczególne sceny przerywane są przez narratora (Błażej Wójcik), który wzorem profesora-eksperta w swojej dziedzinie, przybliża nam, widzom, niektóre definicje, koncepcje dotyczące wampira i wampiryzmu. Warto jeszcze dodać, że historie opowiadane przez bohaterów przeplatają się z niemal musicalowymi utworami, do których przygrywa często lira korbowa (olbrzymie brawa dla Cezarego Jabłońskiego za opanowanie gry na tym instrumencie!), która wytwarza swoim niecodziennym dźwiękiem doskonały klimat.

Spektakl świetnie pokazuje, że nie wszystko jest jednoznaczne, proste i powiedziane w wprost. Pokazuje nam, że ludzie zawsze szukają winnych swojej sytuacji, obwiniania innych za swoje niepowodzenia i porażki. A powód do oskarżeń zawsze łatwo można znaleźć, bo nie jest ważne, że nasze czyny niczym się w zasadzie nie różnią od czynów innych osób – grunt, że MY czujemy się lepsi i dajemy sobie święte prawo do osądzania tych innych. A może właśnie to człowiek jest tym tytułowym wampirem, nosi go w sobie i wypuszcza to swoje alter ego na zewnątrz gdy tylko nadarza się ku temu okazja – gdy trzeba komuś dowalić i stłamsić, gdy trzeba kogoś wygryźć ze stołka, gdy czujemy się zranieni, gdy szukamy zemsty… Powodów będzie tyle ile ludzi i pragnień, które pchają ich do działania.

Trzeba przyznać, że w toku prowadzenia historii nie tylko główni bohaterowie ulegają zmianie. Postać wampira (grana gościnnie przez Mateusza Trzmiela) także się zmienia, ale w przeciwieństwie do bohaterów, zmienia się zewnętrznie. Na samym początku wampir wychodzi z mroku, z cienia i wygląda jak bohater wspomnianego filmu „Nosferatu – symfonia grozy”. Z czasem jego aparycja zmienia się i zaczyna przypominać bladolicego Drakulę. Na samym końcu zmywa z siebie tę bladość dzięki czemu prezentuje się tak jak pokazywany jest obecnie wampir w popkulturze – wygląda jak zwykły człowiek, jak każdy z nas. Jest to po prostu doskonałe ujęcie wampira w popkulturze od jego początków w 1922r. aż do dnia dzisiejszego.

Podsumowując „Wpuść mnie. Dokądkolwiek pójdziemy, będzie szedł za nami.” to nietuzinkowa sztuka, pełna różnorakich nawiązań, wymagająca skupienia i myślę, że w pełni wynagradzająca to skupienie na samym końcu. Do tego spektakl nie wytłuszcza widzowi wszystkiego po całości, nie wali prawdą w oczy, ale pozwala widzowi żeby sam zinterpretował to co widzi na scenie, żeby sam wyciągnął wnioski.

Źródło:

https://www.terazteatr.pl/aktualnosci/czy-jestes-wampirem-recenzja-wpusc-mnie-teatru-miejskiego-w-gliwicach,5170

Pobierz recenzję .pdf

"Wpuść mnie"

Popkulturowe studium nad lękiem, Paweł Kluszczyński
ijestemspelniony.pl
Mężczyzna w kostiumie wampira

Reżyserka Agata Biziuk w swoim autorskim spektaklu „Wpuść mnie. Dokądkolwiek pójdziemy, będzie szedł za nami” przygotowanym w Teatrze Miejskim w Gliwicach przenosi widzów w świat lęku. Pokazuje, jak strach przeobraża się w postać wampira, nieodłącznie utożsamianego przez ludzkość z negatywnymi uczuciami. Oglądając przedstawienie stajemy się uczestnikami rozważań wpływu na ludzi, mogąc obserwować różne wcielenia demonicznego bohatera, który nie raz stawał w punkcie zainteresowań twórców kina.

Na gliwickiej scenie zobaczymy piątkę reprezentantów naszego społeczeństwa, w których jak w soczewce skupiają się jego charakterystyczne przywary i cechy pozytywne. Bohaterowie znajdują się w bunkrze, ukryci przed inwazją wampirów, które napadły na świat. Znaleźli się tam przez przypadek. Pochodzą z zupełnie różnych środowisk, prawdopodobne że w normalnym życiu nie spotkaliby się. Jest przedstawicielka współczesnego modelu matki-polki (Aleksandra Maj), kobieta sukcesu (Ewelina Stepanczenko-Stolorz), zbuntowana nastolatka (Karolina Olga Burek), przedstawiciel górniczej spuścizny regionu (Przemysław Chojęta) oraz przebojowy, młody mężczyzna (Mariusz Galilejczyk). Każdy z piątki dzieli się z resztą swoimi przeżyciami – izolacja skłania do najintymniejszych wyznań. Okazuje się, że lęki to codzienność ich wszystkich, a mityczny wampir jest przywoływany z każdym kolejnym wspomnieniem. Jak sam mówi o sobie “Wampir istnieje, dopóki go karmisz” – dlatego ciężko rozpoznać czy zamknięci ludzie ukryli się przed nim, czy może razem z nim.

Równolegle do akcji w schronie odbywa się rozmowa, przypominająca telewizyjny wywiad, którą prowadzi Narrator (Błażej Wójcik) z Wampirem (Mateusz Trzmiel). Stara się on dowiedzieć dlaczego jego obecność jest nieustanna w życiu ludzi. Usiłuje wytłumaczy nasze zachowania. Wampir wydaje się niezwykle pewny siebie, nie waha się ani razu, ma odpowiedź na każde zadane pytanie.

Formuła spektaklu Bizuk momentami jest naprawdę widowiskowa, szczególnie w scenach zbiorowych, gdzie aktorzy mogą zaprezentować umiejętności wokalne. Jednak ciągle powtarzany element przywoływania wspomnień, gdzie cały zespół odgrywa etiudę z życia jednej osoby na dłuższą metę traci na atrakcyjności, może nudzić.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest pokazanie ewolucji postaci wampira w popkulturze. Na początku widzimy Nosferatu, ale Mateusz Trzmiel w trakcie spektaklu ewoluuje, przybierając wyobrażenia z różnych filmów – “Dracula” Brama Stokera, “Wywiad z wampirem” Neila Jordana, “Anna i Wampir” Janusza Kidawy aż po najbliższy współczesności “Zmierzch”, którego wykreowała w swoich książkach Stephenie Meyer. Pokazuje to, że niezmiennie od czasów ta postać jest bliska ludziom, przeraża, ale i fascynuje. Być może ludzie lubią żyć wyimaginowanym strachu, żeby zapomnieć o codzienności?

Autorka zawarła w spektaklu motyw lokalny. Odkrycie cmentarza z pochówkiem wampirycznym, na który natrafili budowniczowie Drogowej Trasy Średnicowej w Gliwicach, staje się powodem zawiązania akcji. Reprezentantem tego zdarzenia jest Kacper (Mateusz Galilejczyk), który jako architekt musiał zadecydować o dalszym losie mogił, co ważnie nie odnotowanych nigdy w historii miasta. To właśnie to zdarzenie miało obudzić drzemiące tam wampiry – powód ucieczki w popłochu bohaterów przedstawienia. Bliższe prawdzie jest jednak to, że ten incydent stał się tylko przyczynkiem do afektacji lęków i dezercji przed codziennością.

Narracja Agaty Biziuk może bywa czasem przewidywalna i pozbawiona dreszczyk emocji. Jednak można w niej też odnaleźć prosta prawdę – lęk, problem z ułożeniem się z codziennością, bezsensowna ucieczka w świat wyobraźni to tylko niektóre twarze wampira toczącego z nas krew. Nie chodzi tu o tą płynącą w żyłach, a tą dzięki, której umiemy cieszyć się z codzienności. Wampir tylko czeka, aż zaprosimy go do naszego życia.

Źródło:

https://ijestemspelniony.pl/popkulturowe-studium-nad-lekiem/

Pobierz recenzję .pdf

"Wpuść mnie"

Wampir z wywiadu, Sylwia Kobuszewska
Mężczyzna w kostiumie wampira

Najgorszą metodą na oswojenie lęku przed ciemną stroną własnego człowieczeństwa jest odseparowanie go i spersonalizowanie jako upiora – takie wnioski wyciągnąć można z najnowszego przedstawienia Agaty Biziuk. Spektakl „Wpuść mnie” zrealizowany został w gliwickim Teatrze Miejskim i właśnie z Gliwic autorka czerpie inspirację.

To w tym mieście rozgrywa się akcja spektaklu i to, niezaznaczone na mapach, cmentarzysko odnalezione w trakcie budowy nowej części trasy DTŚ stało się inspiracją dla rozgrywającej się w nim historii.Pięcioro bohaterów skrywających się w bunkrze przed grasującym na zewnątrz wampirem, odkrywa przed resztą swoje najbardziej intymne emocje i historie, zmuszając nas do zastanawiania się na nowo nad granicą pomiędzy życiem i śmiercią oraz człowieczeństwem.

Obecny na zewnątrz, jak i w opowieściach i umysłach bohaterów wampir, stanowi metaforę naszych własnych, nieokiełznanych lęków. Irracjonalna obawa przed nieznanym i śmiercią spersonalizowana w formie wampira kontrastuje z naszymi własnymi, wewnętrznymi demonami, które oddalają nas od ludzi i prawdziwego życia. Warto zwrócić uwagę na język spektaklu, który doskonale łączy cytaty z literatury, między innymi z Mickiewicza i Biblii, popularnonaukowe wypowiedzi psychologów z nawiązującymi do popkultury, codziennymi i mocno współczesnymi wypowiedziami bohaterów.

Tak samo wrażenie robi swobodne żonglowanie przeróżnymi konwencjami. Możemy dostrzec tu elementy między innymi teatru cieni, kabaretu, musicalu, czy konwencji gier i zabaw dziecięcych. To wszystko jednocześnie urzeka i pozwala zdystansować się od akcji i bohaterów podkreślając tragikomiczny charakter przedstawienia. Połączenie wyboru oryginalności tematu i uniwersalnej problematyki sprawia, że spektakl jest godny uwagi i interesujący, choć bohaterowie przez całą akcję właściwie nie wychodzą z betonowej kryjówki.

Świetnie zagospodarowana przestrzeń oraz dobrze wykorzystana scenografia Pawła Brajczewskiego w połączeniu z doskonałą charakteryzacją, stylizowaną na Nosferatu, postaci wampira (granego przez Mateusza Trzmiela) sprawia, że spektakl dobrze się ogląda a także wszystko do siebie pasuje. Ważną rolę odgrywa również świetnie budująca napięcie i dopełniająca sceny, zróżnicowana muzyka Piotra Klimka. Warto również zwrócić uwagę na konsekwencję wyboru miejsca oraz tematyki. Nie tylko tajemniczy cmentarz nawiązuje do Gliwic i Śląska. Spektakl przepełniony jest nawiązaniami do znanych motywów, między innymi wampira z Zagłębia, odkrycia antywampirycznych pochówków na budowie Drogowej Trasy Średnicowej w Gliwicach czy tekstów kultury – filmów „Nosferatu – symfonia grozy” i „Wywiad z wampirem”. Również postacie w przedstawieniu pochodzą z Gliwic albo do nich przyjechali i wspominają niejednokrotnie nazwę Gliwic i Śląska, aby wyraźnie podkreślić nam, gdzie się znajdujemy.

Zbyt konsekwentni wydają się natomiast bohaterowie. Ich tendencyjność, przesadne szarżowanie emocjami przy braku odpowiedniego nabudowania ich oraz fakt, że czuć, że aktorzy grają sprawia, że odcinamy się od nich, a nagłe wybuchy gniewu i paniki bardziej drażnią niż przekonują.Całość jest tak pomieszana jak motyw wampira. Od mrożących krew w żyłach potworów służących do straszenia dorosłych po popkulturowego amanta, który założył już pewnie konto na Tinderze.
Mamy tu do czynienia z typową śląską Matką-Polką bez własnego życia i stylu, typową korposuką, również bez własnego życia, która próbuje znaleźć miłość na Tinderze, chłopakiem z blokowisk – górnikiem, który ma kompleksy bycia prostym facetem, bo przez to został porzucony, rozwiedzionym człowiekiem biznesu, który ma problemy z własnymi emocjami i relacjami z innymi ludźmi oraz wieczną córkę nudnych, próbującą wyzwolić się od nudnej, konserwatywnej rodziny, która nie chce traktować jej podmiotowo.Być może taki był zamiar Biziuk, aby postacie przypominały nam kalki z naszego współczesnego świata, doskonale oswojone przez naszą wyobraźnię, a jednocześnie trudne do utożsamienia się z nimi poprzez zbytnią jednoznaczność. Każda z tych postaci również jest na swój sposób nieżywa, co pasuje do całości.

Niemniej jednak brakuje mi w teatrze bohaterów, których chciałabym poznać; niejednoznacznych i oryginalnych, a jednocześnie z krwi i kości. Te występujące w „Wpuść mnie” przypominały raczej lalki albo współczesną odpowiedź na postacie z commedia dell’arte. Ich nagłe krzyki potęgowały tylko ten efekt sprawiając, że mogliśmy poczuć się od nich lepsi, zestawiając nasze bardziej kompletne życia i znowu niczego nie nauczyć, choć akurat ten spektakl miał duży potencjał, aby przekazać nam pewną prawdę o nas samych.

Źródło:

http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/wampir-z-wywiadu.html

Pobierz recenzję .pdf

Organizatorzy / Partnerzy / Patroni

Teatr Miejski w Gliwicach