Damy i huzary

Znakomita komedia mistrza humoru Aleksandra Fredry we współczesnej odsłonie. Twórcy pozostają wierni tekstowi, jednak rozwiązania scenograficzne, kostiumy, czy też przebojowe piosenki (dopisane przez Marcina Nenko – jedyny element ingerencji w warstwę tekstową) zaskakują.

Zabawna historia o próbie wyswatania młodziutkiej Zosi (Izabela Baran) i przekonanego o słuszności wyboru kawalerskiej ścieżki Majora (Łukasz Kucharzewski) interpretowana jest jako trwająca od wieków miłosna gra pomiędzy kobietami a mężczyznami. Potyczka pełna intryg i prowokacji w której bronią są gesty, uśmiechy, słowa.

CZAS 1 godzina, 40 minut
WIEK WIDZÓW 16+
PREMIERA 6 stycznia 2018 r.

Twórcy

TEKST Aleksander Fredro
REŻYSERIA Gabriel Gietzky
SCENOGRAFIA I KOSTIUMY Maria Kanigowska
MUZYKA Marcin Nenko
RUCH SCENICZNY Marlena Bełdzikowska , Witold Jurewicz

Wiecej o spektaklu

"Damy i huzary"

„Damy i huzary”: dwa przedstawienia w jednym, czyli dlaczego w Gliwicach finał jest lepszy od prologu Henryka Wach-Malicka
Dziennik Zachodni
Trzy młode kobiety śpiewają. Ubrane są kolorowo. W tle widać zarysy innych postaci oraz figury psów.

Z notatnika recenzentki: Do repertuaru Teatru Miejskiego w Gliwicach wkroczyły, z przytupem i muzyką, Fredrowskie „Damy i huzary”. Wybór nieco zaskakujący, bo to komedia urocza, ale mocno osadzona w otaczających autora realiach obyczajowych i społecznych, które znacznie trudniej, niż np. „Zemstę”, powiązać ze współczesnością. Można ją oczywiście pokazać z całym jej staromodnym anturażem, ale to ryzykowne.

Dzieło trochę się zestarzało i w ujęciu „jeden do jednego” wymaga mnóstwa zabiegów inscenizacyjnych. A i to bez gwarancji, że widz bez oporów zechce wejść w szlachecko-wojskową rzeczywistość hrabiego Aleksandra. W Gliwicach poszukano trzeciej drogi. Tekst podrasowano, dopisując mu współczesne to i owo (ale nie wywracając go na nice) i dodano udaną ścieżkę muzyczną Marcina Nenki.

Gabriel Gietzky – reżyser rozpoczyna przedstawienie sceną, której u Fredry nie ma. Dwoje współczesnych młodych ludzi, o wyraźnie sentymentalnym usposobieniu, zasypia tuląc się w objęciach. Wiemy już zatem, że to, co zobaczymy będzie jedynie ich snem. Scena nie ma wprawdzie dalszych konsekwencji, ale sprytnie tłumaczy pojawiające się czasem rozdźwięki między tekstem a tym, co widzimy. Nie takie rzeczy w końcu ludziom się śnią, jak Major w słonecznych okularach czy Orgonowa w spódniczce mini… To dalej, jak u Fredry, rzecz o walce płci (co to była, jest i będzie), ale i opowieść o tym, że współczesnej młodej kobiecie, nikt nie aranżuje małżeństwa z mężczyzną, którego nie serce, a rodzina jej wybiera.

Mnie ta interpretacja przekonuje. Gorzej jest niestety z przełożeniem reżyserskiej wizji na wyrazistość sceniczną. Przynajmniej do… 48 minuty spektaklu, kiedy to publiczność po raz pierwszy śmieje się gromko i szczerze, przypominając sobie, że jednak ogląda komedię. I tak będzie już do finału; lekko, zabawnie i pomysłowo. W strukturze spektaklu coś bowiem zgrzyta. Do tej magicznej 48 minuty, do rozmowy Majora z Zosią, akcja zupełnie się nie klei, pointy nie wybrzmiewają, komizm sytuacyjny diabli wzięli, a aktorzy momentami mówią kwestie irytująco niewyraźnie.

Nudno jest, po prostu. Tej nudy nie uzasadnia nawet przyjęta poetyka snu. I nagle, (naprawdę nie wiem jakim sposobem, ale Bogu dzięki) spektakl nabiera życia, postacie rumieńców, zabawne pomysły gonią jeszcze zabawniejsze, a inscenizacja udanie dryfuje w stronę pastiszu, a nawet musicalu. Nie mówiąc o celnie wydobytym podtekście erotycznym, mocno obecnym w „Damach i huzarach”, ale zwykle przez realizatorów dziwnie tłumionym. Wreszcie Panna Aniela, w interpretacji Aliny Czyżewskiej, przebojem wyłania się z niebytu części pierwszej, Zofia Izabeli Baran pokazuje pazurki, a Major Łukasza Kucharzewskiego stawia na własny rozum. Lepiej późno niż wcale, chciałoby się rzec! W odzyskaniu scenicznej wyrazistości na pewno pomogły aktorom włączone do akcji mikrofony, ale to temat na inną rozmowę.

Źródło:

http://www.dziennikzachodni.pl/opinie/felietony/a/damy-i-huzary-dwa-przedstawienia-w-jednym-czyli-dlaczego-w-gliwicach-final-jest-lepszy-od-prologu-recenzja-wideozdjecia,12826673/

Pobierz recenzję .pdf

"Damy i huzary"

DAMY I HUZARY UCHODZĄ. PO PREMIERZE W TEATRZE MIEJSKIM W GLIWICACH, Małgorzata Lichecka
Nowiny Gliwickie
Trzy młode kobiety śpiewają. Ubrane są kolorowo. W tle widać zarysy innych postaci oraz figury psów.

Dobro narodowe, jakim jest twórczość Aleksandra Fredry, to temat dla teatru niełatwy i delikatny. Bo albo klasycznie, albo wcale.
Fredro portretował w swych sztukach społeczeństwo, ukazywał je w krzywym zwierciadle i był w tym znakomity, a jego dzieła, w pewnym sensie, ponadczasowe. Bo czy dziś, tak jak lat temu dwieście, nie myślimy o pieniądzach i miłości? Dlatego byłam ciekawa, jak Teatr Miejski w Gliwicach poradzi sobie z legendarną sztuką pióra hrabiego Fredry. „Damy i huzary” doczekały się kilku kanonicznych i znakomitych spektakli w reżyserii m.in. Kazimierza Kutza, Olgi Lipińskiej czy Krystyny Jandy, wiernych oryginałowi w słowie i kostiumie.

Gabriel Gietzky, reżyser gliwickiej realizacji, wierność słowu zachował, resztę totalnie uwspółcześnił, poczynając od kostiumów, na dodatkach muzycznych skończywszy. Tak, tak, ze sceny rozbrzmiewają cztery utwory skomponowane w duchu fredrowskim. Gietzky rzuca wyzwanie klasyce. W pierwszej scenie widzimy parę młodych bohaterów – Zosię (Izabelę Baran) i Edwarda (Michała Wolnego) w piżamach, układających się do snu. A śnić będą historię o damach i huzarach.

W oryginalnej sztuce akcja rozgrywa się między kampaniami 1809 i 1812 r. „w domu Majora na wsi”, gdzie zjechali się koledzy pułkowi gospodarza (ich pierwowzorów szukać można w pułku tzw. srebrnych huzarów, w którym Fredro służył kilka miesięcy 1810 r.) i jego siostry. Sztuka zbudowana jest z niezwykłą precyzją w doborze i rozstawieniu postaci: z jednej strony Major, Rotmistrz, Porucznik, Kapelan i „dwa stare huzary”, z drugiej – siostry, „jedna starsza i grubsza od drugiej” i ich służące: Józia, Zuzia i Fruzia. Intryga opiera się na nagle obudzonej, niezależnie od wieku, gotowości huzarów do małżeństwa, zaś ośrodek perypetii stanowi podjęta przez jedną z sióstr, Orgonową, próba wyswatania 18-letniej córki, Zofii, podstarzałemu, ale majętnemu bratu, zakończona małżeństwem Zofii … z młodym Porucznikiem, któremu Major zapisuje majątek.

Na gliwickiej scenie nie zobaczymy sielskiej wsi, choć słyszymy świegot ptaków. Nadjeżdżającą landarę, kocz czy powóz możemy sobie jedynie wyobrazić. Nie ma także dworku szlacheckiego, a aktorzy grają praktycznie bez scenografii. Panuje za to nerwowość w plastikowej oprawie, którą stanowią gadżety rodem z Ikei, dziś obowiązkowe fetysze we wszystkich mieszkaniach: białe psy, charakterystyczne klatki, są też walizki z marketów – wszystko to bagaż sióstr. Kostiumy także współczesne, oszczędne w formie, ale wiemy, kto huzar, a kto dama.

W sztuce gra cały gliwicki zespół, gościnnie, w roli Orgonowej, Anna Kadulska, aktorka katowickiego Teatru Śląskiego. Aktorzy mają bardzo trudne zadanie: mierzą się nie tyko z tekstem, muszą również nadrobić to, czego nie widać, stąd układ choreograficzny bogaty w elementy pantomimy. Plany dynamicznie się zmieniają, wszyscy biegają po scenie, co wyprowadza z równowagi, bo nie wiadomo, na kogo patrzeć.

Kadulska (Orgonowa): cudowna, kiedy trzeba – nachalna, kiedy trzeba – przymilna. Dyryguje majorem, nadaje także ton całemu przedstawieniu. Jej interpretacja doskonale wpisuje się we współczesną mamuśkę, która marzy o ustawieniu córeczki i bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z tego, w jaki sposób przeprowadzić akcję omotania podstarzałego kawalera. Postać krwista i dobrze zagrana. Podobnie Major (Łukasz Kucharzewski). Choć nie jest w wieku tytułowego bohatera, doskonale gra starego kawalera. Finał przypomina trochę festiwal piosenki – oto do mikrofonów ustawionych z przodu sceny podchodzą bohaterowie i bohaterki, tocząc bitwę na dialogi.

Czy taka realizacja się broni ? Gietzky nie kombinował z tekstem, mamy Fredrę w czystej postaci. Ale widzowie mogą mieć problem z nowoczesnym potraktowaniem narodowej świętości. Z drugiej strony dlaczego nie zaryzykować i tekstu sprzed prawie dwustu laty nie „wrzucić” w nasz pędzący i wciąż nakręcający się świat?

Źródło:

http://www.nowiny.gliwice.pl/damy-i-huzary-uchodza-po-premierze-w-teatrze-miejskim-w-gliwicach

Pobierz recenzję .pdf

"Damy i huzary"

Sen o ślubie, Marta Odziomek
Gazeta Wyborcza/Co jest grane
Trzy młode kobiety śpiewają. Ubrane są kolorowo. W tle widać zarysy innych postaci oraz figury psów.

Uwspółcześnione „Damy i huzary” Aleksandra Fredry w reżyserii Gabriela Gietzky’ego weszły z końcem roku do repertuaru Teatru Miejskiego w Gliwicach. To spektakl, jakiego widz się nie spodziewa, choć twórcy wierni są tekstowi. Nota bene, jest to komedyjka już dość przestarzała, miejscami nawet niedorzeczna. Reżyser wymyślił więc, że wszystko to, co się dzieje na scenie, jest snem młodych kochanków (taką interpretację sugeruje początkowa scena, dodana przez reżysera do całości sztuki, chmurki z parasolek nad sufitem rampy oraz oniryczne projekcje w trakcie trwania spektaklu). Sztuka opowiada o zatwardziałych kawalerach, którzy – mimo wszystko – ulegają urokowi dam. W pierwszym akcie poznajemy huzarów, którzy beztrosko korzystają z żołnierskiego urlopu w domu Majora, dowódcy pułku. Nieoczekiwanie ich spokój zostaje zmącony przez przyjazd sióstr Majora: Orgonowej (udana rola gościnnie grającej Anny Kadulskiej), Dyndalskiej i Anieli (znakomita Alina Czyżewska) ze świtą ponętnych, młodych służących. Wizyta kobiet nie jest bezinteresowna, pragną one bowiem wyswatać brata z Zofią, córką Pani Orgonowej. Inscenizacja Gietzky’ego jest rozśpiewana, barwna i miejscami sprośna w dobrym znaczeniu tego słowa. Świetna scenografia, kostiumy (aktorek) i ścieżka dźwiękowa. A ostatnie kilkadziesiąt minut to taki zbiorowy, całkiem udany stand-up aktorski.

Źródło:

https://cojestgrane24.wyborcza.pl/cjg24/1,13,22903814,148937,Co-na-scenie–Retransmisje-musicalu-i-baletu-oraz-.html

Pobierz recenzję .pdf

"Damy i huzary"

Wszystko jest... nieprawdą. "Damy i Huzary" w Teatrze Miejskim w Gliwicach, Marta Odziomek
Gazeta Wyborcza
Trzy młode kobiety śpiewają. Ubrane są kolorowo. W tle widać zarysy innych postaci oraz figury psów.
Pobierz recenzję .pdf

Organizatorzy / Partnerzy / Patroni

Teatr Miejski w Gliwicach