EDUKACJA RITY

Tuż po wakacjach zapraszamy na premierę spektaklu na podstawie sztuki Willy’ego Russella w reżyserii Alicji Stasiewicz i Lecha Mackiewicza.

Znany ze znakomitej filmowej adaptacji dramat Willy’ego Russella opowiada o dwójce ludzi z kompletnie różnych światów. Na czternastu lekcjach literatury spotykają się nadużywający alkoholu profesor akademicki i fryzjerka z ambicjami, poszukująca w życiu nowych wartości. Wyszczekana, pełna życia Rita i staromodny nudziarz Frank dadzą nam wszystkim niezłą szkołę strzyżenia, tolerancji i dobrego humoru.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ O AUTORZE

Kiedy gramy Zobacz inne terminy
SCENA KAMERALNA
WIEK WIDZÓW 16+
PREMIERA 7 września 2024 r.

Twórcy

Tekst Willy Russell
Tłumaczenie Karol Jakubowicz
Scenografia i kostiumy Natalia Kołodziej
Muzyka Damian Neogenn Lindner
Projekcje multimedialne Bartosz "Oko" Dziuba
Światła Dariusz Biernat

Video

Wiecej o spektaklu

"EDUKACJA RITY"

Marta Odziomek
Gazeta Wyborcza Katowice
Edukacja Rity

Premiera spektaklu “Edukacja Rity” otworzyła w sobotę sezon w Teatrze Miejskim w Gliwicach. Ten kameralny spektakl na dwoje aktorów to samograj, który z pewnością będzie cieszył się dużym powodzeniem wśród publiczności.

Sztuka autorstwa Willy’ego Russella jest historią spotkania profesora literatury i młodej, ambitnej fryzjerki, której poskąpiono dostępu do edukacji. Frank to znudzony akademickim trybem życia wykładowca i były poeta. Nie układa mu się w życiu prywatnym, coraz częściej zagląda do butelki. Jest trochę zmanierowany i przeintelektualizowany. Jego ulubionym miejscem jest lokalny pub i flaszeczka z trunkiem, który pozwala zapomnieć na chwilę o trudach codzienności.

Wyborna współpraca reżysersko-aktorska

Spektakl wyreżyserowali wspólnie aktorzy w nim występujący: Alicja Stasiewicz i Lech Mackiewicz, prywatnie para. I myślę, że ta współpraca reżysersko-aktorska wyszła im wybornie. Oboje są bardzo wiarygodni w swoich rolach, czują się na scenie nad wyraz swobodnie, partnerują sobie z czułością i uwagą. Ale jeśli miałabym przyznać komuś palmę pierwszeństwa, to byłaby to Alicja Stasiewicz.

Aktorka wydaje się być wprost do tej roli stworzona – akcentuje swoim byciem na scenie naiwność, urok i wdzięk “niewinnej” dziewczyny,  jak i pewną melancholię, która jest nieodłączną częścią osoby pragnącej czerpać ze skarbca wiedzy. Jej Rita od razu zaskarbia sobie sympatię widza, jest bezpretensjonalna, oryginalna, nietuzinkowa, ale i normalna normalnością dziewczyny pozbawionej okazji do nauki, która teraz postanawia owe braki nadrobić.  Pięknie posługuje się swoim głębokim, nieco zachrypniętym głosem, który raz dodaje jej niesamowitego uroku, a raz bywa głosem rozpaczy bohaterki. Rita w wykonaniu Alicji Stasiewicz przechodzi także nieuchronną przemianę, którą aktorka ogrywa kostiumem, uczesaniem, sposobem bycia i wysławiania się. Metamorfozę tę widzimy w drugiej części spektaklu i jest ona dla Rity czymś wyzwalającym, a dla nas – przykładem tego, że życie nieustannie się zmienia.

Miejsce na oczarowanie, a nawet zakochanie się

Inaczej jest z jej mentorem, nauczycielem Frankiem, który nie potrafi pogodzić się z tym faktem. Zanim przemiana Rity się dokona, on już wie, że ta dziewczyna za chwilę stanie się inna. Będzie tak jak w “Makbecie”, na podstawie której to lektury Frank tłumaczy Ricie czym jest tragedia jako gatunek literacki – bohater i tak uczyni to, co doprowadzi go do zguby, choćby nie wiadomo co. Tutaj tą zgubą – w oczach Franka – jest dla Rity jej przemiana z oryginalnej osoby z robotniczego środowiska w kobietę, która nasiąka pewnym akademicko-inteligenckim klimatem. I owszem, Rita nim przesiąka, ale jednocześnie jest na tyle bystra, że zrzuca z siebie to nie swoje ubranie, a przynajmniej ma taki zamiar, sądząc po tym, co mówi o swej byłej współlokatorce, pod której wpływem wcześniej się znajdowała.

Lech Mackiewicz jako Frank jest na początku nieco zagadkowy. Nie wiadomo jak potraktuje przyszłą uczennicę. Być może ją wyśmieje, być może zaakceptuje. Na szczęście ma w sobie na tyle ciekawości, że Rita otwiera jego serce. Aktor powoli i sugestywnie odsłania przed nami skomplikowane “ja” Franka, a z drugiej strony z wyczuciem, bez przeszarżowania, pokazuje jego destrukcyjną część osobowości.

Oboje bohaterowie w tej relacji dojrzewają. Ona przestaje być trzpiotką, on będzie zmuszony zmienić swoje życie. Czy jest też tutaj miejsce na oczarowanie, a nawet zakochanie się? Pewnie tak – można sądzić, że to właśnie Frank upatruje tu szansę na nowe otwarcie (co już raz uczynił z inną studentką, kiedy nie powiodło mu się małżeństwo), jednak kwestia ta – czy ich ku sobie ciągnie i co z tego będzie – pozostanie dla widza otwarta.

Opowieść o tym, że warto łamać schematy

Akcja sztuki toczy się w niewielkim, tendencyjnie i raczej bezosobowo urządzonym gabinecie profesora, do którego wparowuje odziana w połyskującą marynarkę Rita i ożywia go swoim blaskiem (emanującym nie tylko z jej ubrania, także z jej osobowości użyczonej Ricie przez aktorkę). Kolejne sceny wartkich dialogów przetykane są delikatnymi projekcjami i nastrojowym jazzem. Wszystko jest spójne i dobrze zaplanowane. Głównym filarem są tu oczywiście kreacje aktorskie i niebywała “chemia” między tą aktorską parą. Pewnie też dzięki niej “Edukację Rity” ogląda się tak przyjemnie.

Powstał mądry, dowcipny, czasem gorzki spektakl o spotkaniu dwojga ludzi z różnych środowisk. A także spektakl o tym, że jeśli damy sobie kredyt zaufania, to możemy się dogadać, a nawet bardzo polubić, mimo dzielących nas różnic. O tym, że warto łamać schematy i wychodzić poza strefę komfortu. O tym, że można dokonać wewnętrznej przemiany pod czułym okiem swojego mentora, choć kosztuje to wiele wysiłku. I o tym, że nasze życie niekoniecznie będzie tak przewidywalne, jak nam się na ten moment wydaje.

Pobierz recenzję .pdf

"EDUKACJA RITY"

Joanna Marcinkowska
http://dziennikteatralny.pl/artykuly/teatr-doskonaly.html
Edukacja Rity

Dawno, dawno temu istniał w Polsce teatr, w którym aktorzy nie używali mikroportów, postaci sceniczne przechodziły przemianę, a opowiadane historie miały wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Do tego ilość użytych multimediów była znikoma, a scenografia funkcjonalna. Egzotyka? Na szczęście nie, jak okazało się po obejrzeniu “Edukacji Rity” Teatru Miejskiego w Gliwicach w reżyserii i wykonaniu Alicji Stasiewicz i Lecha Mackiewicza.

Sama realizacja jest wyjątkowa z dwóch powodów. Po pierwsze – niezwykle rzadko zdarza się, że dyrekcja teatru oddaje sceniczne stery w ręce etatowych aktorów. Po drugie – bycie sobie sterem, żeglarzem i okrętem, czyli gra i reżyseria naraz jest wyzwaniem karkołomnym, wymagającym dużego wyczucia wśród podejmujących się go artystów.

Z ciemności teatralnej, klimatyzowanej Sceny Kameralnej wyłania się przytulny pokój, który przypomina małą bibliotekę. Regały z książkami, wielkie okno (z wizualizacjami głównie pór roku), pokryte drewnem ściany, starodawne meble. Okazuje się, że jest to gabinet Franka (Lech Mackiewicz) – mającego problem z alkoholem wykładowcy uniwersyteckiego. Próg tego uporządkowanego świata przekracza nagle Rita (Alicja Stasiewicz) i wywraca go do góry nogami. Autorką scenografii oraz kostiumów jest Natalia Kołodziej. Wszystko jest tu skomponowane doskonale – kostium Franka (przynajmniej początkowo) ma kolory… jego gabinetu. Jest jak kameleon, który idealnie spaja się ze swoim światem. Nagle pojawia się w nim krzykliwa, połyskliwa syrena: czym może skończyć się takie spotkanie?

Fabuła wydaje się banalna – młoda kobieta, pracująca na co dzień jako fryzjerka, postanawia zmienić swoje życie i zdobyć akademickie wykształcenie. Jednak nie będzie takie oczywiste, kto od kogo w tej specyficznej relacji więcej się nauczy. Z niekłamaną przyjemnością patrzy się na ten duet aktorsko-reżyserski od pierwszych minut. Obydwoje są w swojej grze niesamowicie naturalni, a całość do samego końca będzie zaskakująca, pełna zwrotów akcji.

Scenografia wydaje się na pierwszy rzut oka bardzo szczegółowa, ale w trakcie okaże się, że nie ma scenie rekwizytu niewykorzystanego. Dodatkowo zwraca uwagę jej mobilność oraz inteligentne dopełnienie światłem i wizualizacjami (projekcje multimedialne: Bartosz „Oko” Dziuba). Jest to zrobione z dużym wyczuciem i w żaden sposób nie odwraca uwagi od gry aktorów. Nie sposób nie wspomnieć tu również o muzyce – opracowanie muzyczne, dokonane przez Damiana Neogena Lindnera, jest nie tylko tłem akcji, ale niejako “kolejną postacią”, wobec “obecności” której momenty ciszy “wybrzmiewają” jeszcze głośniej.

Historia ta ma rys podobny do scenariusza filmu “Once” (reż. John Carney, 2007), w którym spotykają się dwie osoby (akurat dwójka artystów-muzyków) i tworzą relację, która mogłaby mieć charakter romantyczny, jednak właściwie przez cały film nie przekraczają tej granicy. Spotykają się, żeby wspólnie tworzyć muzykę, po czym każde wraca do swojego życia. W “Edukacji Rity” jest podobnie – spotkania bohaterów ograniczają się do nauki, choć każde przychodzi tu ze swoimi emocjami “z zewnątrz”, marzeniami i oczekiwaniami (także niewypowiedzianymi) wobec drugiej osoby. Dzięki poznaniu tej drugiej osoby, spotkanej nagle, dowiadują się też wiele o sobie i swoich najgłębiej skrywanych pragnieniach.

Sama opowieść na deskach gliwickiego teatru nie tylko nie przekracza granicy dobrego smaku czy rysowanej grubą kreską groteski. Oglądamy aktorski majstersztyk, gra z wyczuciem i czułością, zanurzona w absolutnie subtelnej przestrzeni teatralnej. Jest to “czystość teatru” w najlepszym wydaniu. Dawno w przestrzeni stricte teatralnej nie widziałam tak klasycznie, a przy tym nowocześnie zrealizowanego tekstu, który nie jest przecież jakiś odkrywczy czy nieznany.

“Edukacja Rity” duetu reżysersko-aktorskiego Alicji Stasiewicz i Lecha Mackiewicza to prawdziwa uczta teatralna. Z czymś podobnym mamy do czynienia podczas spektakli krakowskiego Teatru Mumerus – funkcjonalna scenografia, nienachalna muzyka i poleganie na emocjach oraz sile własnego głosu. Rzeczy niby banalne, a czasami jednak we współczesnym teatrze trochę zapomniane.

Jeśli ktoś chciałby doświadczyć teatru doskonałego, dopracowanego w swej formie oraz treści: takiego, jaki znamy z opowiadań – serdecznie polecam wybrać się do Teatru Miejskiego w Gliwicach na „Edukację Rity”!

Pobierz recenzję .pdf

"EDUKACJA RITY"

Jarosław Ciszek
https://kulturalnykonferansjer.pl/blog/teatr-miejski-w-gliwicach,12/edukacja-rity,59
Edukacja Rity

Czasem każdy z nas potrzebuje takiej niezbyt skomplikowanej i przewidywalnej historii, mającej w sobie jednak dużo humoru, wdzięku i życiowej mądrości. Taka właśnie jest “Edukacja Rity” w Teatrze Miejskim w Gliwicach w reżyserii grających jednocześnie główne role Alicji Stasiewicz i Lecha Mackiewicza.

Ileż razy widzieliśmy już w kinie, teatrze i literaturze dwójkę ludzi z zupełnie innych światów? Pozornie nic ich nie łączy, jednak okazuje się, że mogą wzajemnie dać sobie bardzo dużo. Nawet jeśli ten pociąg jedzie po z góry utartych torach, wciąż gliwicki spektakl ogląda się z przyjemnością – wszak nie zawsze podróżujemy po to, by odwiedzać nowe miejsca. Czasem spokojnie i bez przeszkód, bez nadmiernych zaskoczeń i emocji, chcemy dojechać do z góry wiadomej stacji.

Ta podróż w towarzystwie dwójki aktorów mija gładko, a dwie godziny zlatują dość szybko. Mamy tu profesora (Lech Mackiewicz) – wrażliwego poetę, wielbiciela literatury, ale chyba ostatnio bardziej mocnych trunków. W ramach “Uniwersytetu otwartego” na indywidualnych zajęciach odwiedza go co tydzień fryzjerka (Alicja Stasiewicz), która chciałaby tu “dowiedzieć się wszystkiego”. Jej atutem jest przede wszystkim szczerość, otwartość i bezpośredniość. On zaś umie znaleźć i docenić w człowieku to, co ważne, prawdziwe, piękne. Ich spotkania będą cenną lekcją i szansą na zmianę dla obojga.

Wiarygodność spektaklu to zasługa aktorów. Zdecydowanie bardziej podobał mi się Lech Mackiewicz, choć może nieco zbyt mało zagrała w nim ta zmiana postaci. Ale może po prostu doskonale rozumiem i utożsamiam się z tym stanem permanentnego intelektualnego zmęczenia, z którego tak ciężko jest nam się czasem wybić? Bardzo wyraźnie zmienia się Rita, niestety Alicja Stasiewicz wychodzi od postaci nazbyt karykaturalnej i przerysowanej, ocierającej się o farsowość (z nieznośnym, wwiercającym się w głowę akcentem). Generalnie jednak pomimo pewnych obiekcji i zastrzeżeń na kolejne odsłony i spotkania tej dwójki patrzy się bardzo przyjemnie, a mając ich na małej scenie, “na wyciągnięcie ręki”, możemy spokojnie rozkoszować się tą sympatyczną, dowcipną (choć nie można powiedzieć, że skrzącą się humorem) historią.

Do tego cała opowieść rozgrywa się w bardzo dobrze dopasowanej do tekstu i wiarygodnej scenografii Natalii Kołodziej, a kolejne scenki oddzielają świetne ilustracje muzyczne (Damian Neogenn Lindner).

Zastanawiam się, czy takie spotkania byłyby możliwe w polskich realiach. Czy tekst pozostałby wiarygodny, gdybyśmy zamiast Blake’a i Szekspira mieli Wyspiańskiego i Sienkiewicza? I jak zachowywałby się polski profesor, wobec takiej uczennicy. Nie wiem czy możliwe licencyjne jest takie dostosowanie, ale chętnie bym go zobaczył. Ale póki co można cieszyć się gliwicką wersją, po której zostaje w człowieku kilka refleksji. Nawet, jeśli są mało odkrywcze (nie oceniać książki po okładce…), to warto je czasem przypominać.

Pobierz recenzję .pdf

Organizatorzy / Partnerzy / Patroni

Teatr Miejski w Gliwicach